Menu

czwartek, 2 kwietnia 2015

1

WTEDY
-Zdecydowanie czerwona.
-Nie. Czarna jest lepsza.
-Masz na myśli: bardziej dziwkarska?
Przewracam oczami poirytowana.
-Dajcie spokój, dobra?  Założę niebieską.
Cara i Vanessa kręcą głowami z oburzeniem.
-Niebieska jest jeszcze gorsza- zaczyna Cara, ładna blondynka o intensywnie błękitnych oczach.
Vanessa, dziewczyna o bardzo ciemnych włosach z szarymi oczami przytakuje Carze.
-Pierwszy raz się z nią zgodzę.
-I tak założę niebieską. - mówię wracając się do garderoby.
One wiedzą, że nie bardzo mają tu co do gadania. Ja rządzę w tej trójce i to jest wiadome przez wszystkich.
To znaczy: to nie  tak, że nimi pomiatam. Po prostu moje zdanie jest tym decydującym.
-I jak? - wychodzę z garderoby obracając się wokół.
Cara i Vanessa podnoszą kciuki do góry po czym wracają do lektury jakiegoś magazynu.
-Nie rozumiem. Dlaczego nie chcecie tam iść? - staję przed lustrem i zaczynam upinać swoje ciemnobrązowe loki do góry.
W lustrze widzę jak wymieniają między sobą spojrzenia.
-Chyba dobrze wiesz, Blue. - mówi Cara- Nie ufam takim miejscom.
Obracam się na pięcie unosząc brwi.
-Przecież to jest zwykły klub.
-Klub, w którym rok temu zamordowano Chelsea Llelewyn. - dodaje Vanessa beztroskim tonem.
No tak. Zapomniałabym. Chelsea Llelewyn.
Dziewczyna z naszej szkoły. Urocza blondynka o bardzo imprezowej osobowości. Może jej nie kochałam całym sercem, ale lubiłam spędzać z nią czas. Co prawda to spędzanie czasu polegało na imprezowaniu i upiciu się do nieprzytomności. Nigdy nawet nie rozmawiałyśmy o sprawach, które tego nie dotyczyły.
Pewnego dnia Chelsea zaproponowała mi imprezę w klubie "Paradise". Nie poszłam z dwóch powodować:  po pierwsze by nas nie wypuścili, po drugie rozchorowałam się. Chelsea jednak wpuścili do klubu. A następnego dnia została znaleziona martwa w łazience klubu.
A teraz ja sama pcham się w paszczę potwora.
-Będę tam z Jakiem. - przypominam im.
Cara i Vanessa nadal nie są spokojne.
-Blue. ..- zaczyna blondynka poważnym głosem.
Przewracam oczami. Już kolejny raz dzisiaj.
-Nic mi się nie stanie, okej?
Jednak to miłe uczucie. Wiedzieć, że ktoś się o ciebie martwi.
Cara przeczesuje włosy ręką i unosi brwi.
-Jasne, kochanie. Obym cię jutro widziała w szkole.
Rzucam się na łóżko obok niej i całuję ją w policzek.
-Oczywiście. Zobaczysz mnie.
***
Opatulam się ciaśniej płaszczem, gdy kolejny zimny powiew wiatru omiata moje gołe nogi. Cholera. Mogłam założyć rajstopy.
-Pośpiesz się, Jake- mruczę pod nosem.
Ledwie skończę zdanie obok mnie zatrzymuje się z piskiem opon czarne porsche.
-W końcu- wsuwam się na miejsce pasażera.
Jake posyła mi promienny uśmiech szczerząc przy tym swoje perłowobiałe zęby. Nic dziwnego. Bogaty dzieciak z ojcem dentystą.
-Cześć, mała. - mówiąc to nawet na mnie nie patrzy.
-Nie mów do mnie mała- warczę splatając ramiona na piersiach.
Jake kiwa tylko głową i pogłasza radio. Żeby mnie zagłuszyć?
Reszta drogi przebiega nam w milczeniu. Jedyne co słychać to łomot jakiegoś ambitnego inaczej rapu. W końcu Jake zatrzymuje auto w ciemnej uliczce.
-Gdzie jesteśmy?- rozglądam się wokół siebie zaniepokojona.
Jake przewraca oczami.
-Musimy wejść tylnym wejściem. Inaczej nas nie wpuszczą.
A no tak. Zapomniałabym. Wstęp od osiemnastu lat. Moja wina, że nie urodziłam się dwa lata wcześniej?
Jake przesuwa duży kosz na śmieci zastawiający wejście i daje mi znak ręką, że już mogę wejść. Bez słowa mijam go i wchodzę do środka.
W środku pierwsze co uderza we mnie to jeden wielki hałas, dopiero później zauważam parę obściskującą się z zawziętością przy drzwiach toalety. Zastawiają nam drogę i nie zwracają nawet na nas uwagi dlatego muszę po prostu nad nimi przejść.
-Mogliby po prostu znaleźć sobie jakiś pokój- mówi Jake ze skrzywioną miną.
Potakuję bez słowa i idę dalej. Gdy wychodzę z ciemnego korytarza widzę jeden wielki tłum wijących się w tańcu ludzi. W większości niewiele starszych od nas. Wszyscy są bardzo skąpo ubrani, jedna dziewczyna nawet zrzuciła stanik i właśnie teraz wymachuje nim nad głową.
Marszczę brwi.
-A więc to według ciebie jest ekskluzywny klub?
Jake wzrusza ramionami.
-Żadna różnica pomiędzy innymi. Po prostu tu jest drożej.
Łapie mnie za rękę i ciągnie za sobą. Kiedy wchodzimy w tłum muszę ścisnąć jego dłoń mocniej z obawy, że zaraz stracę go z oczu. W końcu po kilku minutach trwających wieczność podchodzimy do baru.
-Martini poproszę- rzuca Jake niedbałym tonem.
Barman nawet na niego nie patrzy tylko od razu zabiera się do pracy. Nie pyta o wiek. Pewnie dlatego, że żeby dostać się do Paradise trzeba postać kilka godzin w kolejce i pokazać dowód. Albo mieć jakieś przywileje.
-A ty czego się napijesz? - Jake uśmiecha się do mnie.
-To samo. - opieram łokieć o ladę i zaczynam rozglądać się wokół siebie.
-W takim razie jeszcze jedno! - woła do barmana.
Nagle kładzie dłoń na moim kolanie i zaczyna wypytywać:
-Podoba ci się tutaj?
Wzruszam ramionami.
-Czy ja wiem...jest...dziwnie.
Jake unosi brwi.
-Dziwnie?- powtarza zaskoczony.
Zagryzam wargę, po czym upijam łyk drinka, który barman właśnie podsunął mi pod nos.
-Tu jest taka...dziwna atmosfera.
Jake uderza się w kolano.
-Nie pieprz głupot, Blue. I pamiętaj, że nie zmuszałem cię, żebyś ze mną szła.
Rzucam mu poirytowane spojrzenie.
-Oczywiście. Mam cię dość.
-Akurat- Jake śmieje się zarozumiale.
Zrywam się z miejsca juz bardzo wkurzona.
-Koniec z nami.
Jake śmieje się.
-Co? Jaja sobie robisz?
-Nie. Żegnam.
Jake podnosi się z miejsca.
-Zaraz. Czekaj. Dokąd idziesz?
Nie patrzę na niego, gdy schodze po schodkach.
-Do łazienki. A potem do domu. I nie chcę, żebyś mnie odwozil.
-Ciekawe jak wrócisz.
-Poradzę sobie.
-Jesteś idiotką, Blue. Wiesz o tym?
Ignoruję go i zaczynam torować sobie drogę przez tłum. Ktoś popycha mnie tak mocno, że prawie upadam na ziemię, ale udaje mi się utrzymać równowagę.
Wychodzę z tłumu i idę do łazienki. Łazienka jest pusta, dlatego nie spodziewałam się czegoś takiego.
Gdy chcę już wyjść z łazienki ktoś łapie mnie od tyłu za ręce i popycha na ścianę. Wydaję z siebie zduszony krzyk. Jakiś głos każe mi się zamknąć. Nagle czuję mocne szarpnięcie za włosy i ledwie zdążę zrobić cokolwiek leżę  na zimnej podłodze ze łzami w oczach.
-Zostaw mnie- wrzeszczę, gdy ktoś zaczyna przesuwać rękami po moich nogach.
W górę aż do ud.
Dostaję w twarz za krzyki, których i tak nikt nie słyszy bo muzyka gra za głośno.
Wtedy jednak drzwi łazienki otwierają się i ktoś zaczyna  grozić temu mężczyźnie, który miał wobec mnie jakieś zamiary. Które wcale nie były dobre.
Siadam na podłodze i przyciągam kolana do brody. Trzęsę się.
Nagle ktoś klęka przede mną i mówi coś cicho.
-Wszystko w porządku? - powtarza głośniej.
Podnoszę wzrok prosto na chłopaka, który musi być w moim wieku. Ma czarne włosy, brązowe oczy i kolor skóry taki jakby całe lato przeleżał na plaży.
W Anglii to w ogóle możliwe?
-T...tak- Kiwam głową.
Chłopak pomaga mi wstać.
-Jak  się nazywasz?
Nie powinnam mu tego mówić. Nie jestem aż tak głupia.
-Blue- wykrztuszam z siebie.
-Serio?
-Moi rodzice w przeszłości byli zatwardziałymi hipisami.
Chłopak śmieje się głośno. Zmuszam się do uśmiechu chociaż nadal jestem cała rozstrzęsiona.
-Zayn- przedstawia się krótko.
I tak się wszytko zaczęło.
TERAZ
-Blue, proszę cię podejdź tu do mnie  natychmiast- mój szef Carl woła mnie do siebie. Nie jest to zbyt miły ton. Idę w jego stronę skulona obawiając się najgorszego.
Carl ma dwadzieścia dziewięć lat, przyjechał do Londynu pięć lat temu, gdzie założył swoją księgarnię. Ma tu swoją rodzinę. Żonę i czteroletniego synka Mike'a. Carl jest najlepszym szefem na jakiego mogłam trafić. Ale i on miał chyba dość moich humorów.
-Tak? O co chodzi szefie? - staję przed jego biurkiem ze wzrokiem wbitym w ziemię.
Carl śmieje się radośnie.
-Szefie?  Blue, odkąd jesteś taka oficjalna?
Uśmiecham się niepewnie.
-Myślałam, że. ..
Carl przerywa mi ruchem dłoni.
-Pomyślałem, że ostatnio dość ciężko pracujesz, bierzesz zmiany Emmy i nie oczekujesz za to żadnej nagrody. A to błąd z twojej strony, kochanie.
Unoszę brwi zaciekawiona.
-To znaczy. ..?
-To znaczy,że zasłużyłas na podwyżkę. I trochę wolnego.
Rozpromieniam się.
-Naprawdę?
-Naprawdę- Carl kiwa głową- Wiem, że życie studenta nie należy do najłatwiejszych, a ty w pełni na to zasłużyłaś.
Obchodzę biurko, żeby go uścisnąc.
-Dziękuję.
-Nie ma za co. Czasem wystarczy po prostu poprosić. A teraz leć do domu- macha na mnie ręką.
Nie musi mi tego powtarzać dwa razy. Szybko zrzucam z siebie koszulkę z logo księgarni i przebieram się w swoją sukienkę.
Dwadzieścia minut później wpadam do akademika.
-Cara?  Wróciłam! - wołam wchodząc do naszego mieszkania.
Cara leży rozwalona na kanapie w starym dresie. Blond włosy ma związane w bezładny kok, a w dłoniach ściska paczkę chipsów.
-Już?  Tak szybko?
Siadam obok niej i podwijam kolana pod brodę.
-Carl dał mi dwa tygodnie wolnego.
Cara wydaje z siebie radosny okrzyk.
-I co zamierzasz przez ten czas robić?
Wzruszam ramionami.
-Chyba pojadę do rodziców.
Blondynka kiwa głową.
-Na twoim miejscu zrobiłabym to samo.
-Jedziesz ze mną? - pytam opierając głowę na jej ramieniu.
Cara kręci głową.
-Nie. Mam masę roboty w tym tygodniu. Mój szef nie jest tak dobry jak twój. A do tego mam wykłady. Jedź sama. Przynajmniej trochę odpoczniesz.
Uśmiecham się blado i idę do swojego pokoju, żeby się spakować. Wrzucam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i razem z torbą udaję się do salonu.
-Wezmę taksówkę. ..- zaczynam, gdy nagle Cara głośno klnie.
-Kurwa. - kiedy rzucam jej pytające spojrzenie wskazuje na ekran telewizora.
Na którym widać Zayna z jego dziewczyną Perrie Edwards.
Automatycznie siadam obok Cary, która z wzburzoną miną wpatruje się w ekran.
-Wczoraj wokalista zespołu One Direction, Zayn Malik oświadczył się swojej dziewczynie Perrie Edwards z zespołu Little Mix.
Zakrywam usta dłońmi.
-Nie wierzę.
Cara wyłącza telewizor i spogląda na mnie z zaniepokojeniem.
-Nie będziesz płakać, prawda? -potrząsam głową z zaciśniętymi zębami.
Cara oddycha z ulgą.
-To dobrze. Wiesz, może to nie jest prawda. Nie zawsze należy ufać mediom.
-Tak, jasne- splatam ramiona na piersiach i zaczynam chodzić w kółko po pokoju- A może Zerrie to jedna wielka ustawka a on tylko promuje jej zespół.
Cara wzrusza ramionami.
-Ja właśnie tak myślę. Jakoś nie widzę między nimi żadnej miłości. Chyba, że do pieniędzy.
Przewracam oczami.
-Znam Zayna. I wiem, że on by się na coś takiego nie zgodził. Po prostu się w niej zakochał.
Cara parska śmiechem.
 -Zakochał? Zakochany to on był w tobie.
Potrząsam głową.
-Proszę cię, skończmy ten temat.
-Nie rozumiem. Dlaczego ty w ogóle z nim zerwalas?
-Może dlatego, że nie chciałam go ograniczać?  Żeby mógł się rozwijać i będąc na drugim końcu świata nie martwił się o mnie?
Cara zamyka oczy.
-Blue, jesteś idiotką. Jesteś idiotką, że zerwałaś z nim z takiego powodu. Jakoś ta blond lala, Perry czy jak jej tam
-Perrie- poprawiam ją z westchnięciem.
-Panna z kilkutonową tapetą na twarzy- ciągnie Cara niewzruszona- Jakoś ona go nie ogranicza.
Ściskam swoje dłonie.
-No wiesz...może. ..
-Nic nie może, zamknij się wreszcie-Cara macha rękoma poirytowana- Jedź do swoich rodziców i odpocznij od tego wszystkiego.
I właśnie to zamieram zrobić.
***
Albo zamierzałam- myślę gdy po wyjściu z taksówki pierwszą osobą, którą widzę jest Trisha- matka Zayna.
-Blue, słońce- przytula mnie z ciepłym uśmiechem- Co tam u ciebie?  Dawno cię nie widziałam.
Rodzina Malików jest naszymi sąsiadami. To będzie trudny tydzień.
-Dostałam urlop- odpowiadam.
Rozmawiamy jeszcze przez chwilę po czym żegnam się z nią jak najszybciej i idę do domu.
Gdy wchodzę do środka słyszę jakieś dziwne odgłosy.
-O Boże- mruczę pod nosem- Błagam cię Boże, tylko nie to.
Otwieram ponownie drzwi i tym razem mocno nimi trzaskam.
Moja matka wyskakuje z kuchni cała czerwona z krzywo zapietą koszulą i rozczochranymi włosami.
Czy oni robili to na stole?
O, Boże chyba więcej nie zjem tam już nic.
-Blue- rozpromienia się, po czym na jej twarzy pojawia się panika i biegnie z powrotem do kuchni.
Idę za nią.
W kuchni stoi jakiś chłopak niewiele starszy ode mnie, który właśnie spokojnie zapina swoje dżinsy.
-Mamo! - wołam z obrzydzeniem- On mógłby być twoim synem.
Chłopak nawet nie zwraca na mnie uwagi, tylko całuje mamę w policzek i mówi:
-Do zobaczenia, Kathy.
Francuz. Wszędzie rozpoznam ten akcent.
-Nadal jesteś z tatą, prawda?
-Twój ojciec juz dawno przestał się mną interesować. A zresztą, co ty tu robisz?
-Mam wolne- warczę.
Wiedziałam, że z nią i z tatą jest źle. Ale nie, że aż tak.
Odwracam się od niej na pięcie i biegnę na górę do mojego pokoju, w którym na szczęście nic się nie zmieniło.
Słysząc ryk samochodu wyglądam na zewnątrz przez okno. I zamieram. Nie, błagam, nie. Nie po to tu przyjechałam, żeby to wszystko wróciło.


♥♥♥
Hej ;*
Tak to ja z pierwszym rozdziałem. 
Jak juz widać to będzie zupełnie coś innego niż moje pierwsze ff. 
Jak ktoś lubi Perrie ( ja nic do niej nie mam) mam nadzieje ze nie będzie wam przesadzać urazanie jej ;)
Liczę na wasze opinie 
xx
♥♥♥
















19 komentarzy:

  1. Superaśne!!! <3 Ja do Perrie też nic nie mam, ale za jej muzyką nie przepadam. :) Nie wiem czemu, ala Cara od razu skojarzyła mi się z Carą Delavingne, a Vanessa z Vanessą Hudgens :D Ale to nic, jeśli dobrze mi się skojarzyło to będzie naprawdę fajnie, znając wygląd zewnętrzy tych pań ^_^ Zaczynasz pisać kolejne cudo :-* A na końcu wydaję mi się, że samochodem przyjechał Zayn, chodź mogę się mylić ;). Czekam na następny rozdział z wielką niecierpliwością ♡.♡ *♡* ⌒.⌒ no i oczywiście weny życzę i fajnej pogody, bo u mnie śnieg -_- Pozdrowionka ślę :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też śnieg -,- chociaż już przestał padać :) Carę tak jakby gra Ashley Benson, ale to nieważne xD dziękuję za takie słowa, szczerze? Bałam się reakcji na to opowiadanie ;*

      Usuń
  2. Już się Zakochałam a to dopiero pierwszy rodzial, myślałam ze dalej będziesz pisać o Niallu a tu zayn <3 juz mi się podoba to rozdzielenie na teraz i wtedy
    Blue się wydaje dwoma zupełnie innymi osobami :* czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział!!!!
    Kocham to!
    Cudowne, czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się obiecująco.
    Zapraszam również do mnie xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. Zapowiada sie kolejna genialna historia. Juz sam poczatek mnie zaciekawil, gdy Zayn juz sie wykazal na imprezie ratujac ja przed
    tym mężczyzną. Juz zdobyl moja sympatie. Czekam na kolejny rozdzial i pozdrawiam!;))

    http://scar-never-fade.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka! Jestem po raz pierwszy na blogu, który piszesz (mam na myśli wszystkie, które pisałaś i piszesz). Powiem szczerze, że jestem zachwycona <3 Bardzo podoba mi się ta historia <3 Świetnie piszesz :) Już nie mogę doczekać się konfrontacji pomiędzy Zen'em, a Blue :))
    Powodzenia w dalszym i dużo weny :* Wesołych Świąt i mokrego Dyngusa <3
    Całuski i zapraszam do siebie na: mystery1directionff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Fenomen! Ciekawa fabuła i długie rozdziały. To lubię. No i koniec w takim momencie? Jesteś okrutna xD
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Weny życzę i zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Haha, uwielbiam Carę
    Tez uważam, ze Zerrie to ustawka, a Perrie to tapeciara z tynkiem na ryju, ale mniejsza z tym! Nie sądziłam, ze tak szybko zaczniesz pisać nowe opowiadanie, ale bardzo dobrze, ze je juz piszesz! Haha, ostatnia scena - meega! Obstawiam, iz Twoje fanfiction znów trafi do moich ulubionych! Świetnie piszesz!
    Kocham Cię xx
    Weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje słońce ♥ nie, że ja mam coś do Perrie, ale ma trochę tego tynku na twarzy cii xD z początku to hejtowałam ją na całego ale potem mi przeszło co nie znaczy, że ją kocham, co to to nie, nigdy w życiu xD

      Usuń
  9. Ahhh cudowne ff <3 Zabieram się za czytanie 2 rozdziału , bo troszeczkę się opóźniłam , wybacz wszystko jeszcze dziś nadrobię :***

    OdpowiedzUsuń
  10. jest mega c; dobrze się czyta, ciekawy pomysł, wszystko fajnie zgrane ☺ czytam dalej ;)

    OdpowiedzUsuń