niedziela, 25 października 2015

13

WTEDY

Zdenerwowana jak nigdy czekam na Carę. Nie mogę usiedzieć w miejscu przez co udaje mi się wydeptać krzywe kółko na dywanie. Po raz dziesiąty w przeciągu ostatnich dwóch minut spoglądam na zegarek. Wow. Minęły tylko trzy sekundy. Rekord.
I nagle rozlega się pukanie do drzwi. Błyskawicznie obracam się na pięcie. Ale ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu oraz irytacji to tylko mój tata, który o dziwo wrócił jakieś cztery godziny wcześniej niż zazwyczaj.
- Blue. -  patrzy na mnie wyraźnie zdziwiony.
W sumie też bym tak patrzyła gdybym zastała go w takiej pozie ( z nogą uniesioną jak do kopnięcia i przerażonym jak u płochliwej sarny spojrzeniem).
- Ćwiczysz karate? - tata marszczy brwi wyraźnie rozbawiony.
- Jasne. - prycham - Bo na pewno nie mam ciekawszych zajęć.
- Więc nie jesteś zajęta?
Krzyżuję ramiona na piersiach.
- Czekam na Carę. ..więc tak...jestem zajęta.
Tata nagle zamiera jakby go coś przeraziło.
- Coś się stało?
- Tak. Chodzi o Carę.
Teraz i ja nieruchomieję.
- Blue, kochanie. Cara...nie żyje. Miała wypadek.
***
- Blue! - budzę się z dość głośnym krzykiem.
No, dobra. Tak głośnym, że mogłabym obudzić pół mojej dzielnicy.
Trzesąc się ze strachu spoglądam w górę. I niemal wybucham płaczem ulgi, gdy widzę znajomą, śliczną twarz otoczoną blond falami.
- Cara!  - przytulam ją z całych sił.
Dziewczyna zamiera z zaskoczenia. Trwa to jednak tylko kilka sekund, bo już zaraz otacza mnie ramionami i wciska twarz w zagłębienie mojej szyi. - Co się stało? - pyta głaszcząc mnie delikatnie po plecach.
Odsuwam się od niej, żeby móc spojrzeć na jej twarz. Cara zaciska usta w oczekiwaniu na moją odpowiedź, a w jej oczach widać zmartwienie.
- Blue? - ponagla mnie.
Zaciskam palce na jej ramionach.
- Zły sen. - zmuszam się do uśmiechu. - Tęskniłam za tobą.
Cara momentalnie się odsuwa. Zaskoczona siadam na piętach.
- Jake nas wkopał. - oznajmia jakby nigdy nic chłodnym głosem. 
To znów sprawia, że zrywam się z łóżka na równe nogi.
- Co? - wykrztuszam.
Blondynka za to siada na krawędzi łóżka i zakłada nogę na nogę.
- Tak. - kiwa głową bawiąc się rąbkiem szmaragdowego koca.
Niesamowicie mnie to drażni, dlatego wyrywam go z jej rąk gwałtownym ruchem. Cara obrzuca mnie oburzonym spojrzeniem.
- Co dokładnie znaczy to, że nas wkopał? 
- To chyba dość jasny przekaz nawet jak na twoją głowę, Davis. Powiedział matce Vanessy, że to my namówiłyśmy ją na jej pierwszy raz.
Jakoś nie bardzo mnie to przeraża.
- I co z tego?  Zawsze można powiedzieć, że wszystko sobie wymyślił.
Cara patrzy na mnie przez dłuższą chwilę.
- To nie wszystko. - mówi po kilku minutach ciszy - On wie.
- O czym? - zirytowana unoszę brwi.
Mam dosyć jej ciągłego mówienia zagadkami.
Moja przyjaciółka marszczy brwi wpatrując się we mnie ze zdziwieniem.
- Myślałam, że jesteś mądrzejsza. - kręci głową z politowaniem - Mam na myśli moją rodzinę. Moja mama sprząta u niego w domu.
Parskam śmiechem.
- I dopiero teraz się dowiedział? Co za kretyn. - po prostu nie dowierzam w jego głupotę. Serio? 
Cara wkłada ręce pod kolana i zaczyna machać nogami.
- Wiedział jak wygląda, ale nie znał jej nazwiska. Wczoraj zobaczył nas razem w supermarkecie.
Chcę ją przytulić. Teraz. Jednak muszę się powstrzymać bojąc się jej reakcji.
- Cara, nie masz się czym martwić. To tylko Jake.
- Jake i cała szkoła. Może nie wyglądam na taką co się przejmuje, ale boję się odrzucenia. Które zresztą już ma swój początek - wzrusza ramiona i wbija wzrok w swoje kolana - Wiesz po czym. Sama widziałaś.
- Owszem, widziałam. - biorę ją za rękę - Ale dla mnie nic się nie zmieniło. Nadal jesteś tą samą Carą. Tą, która jest moją przyjaciółką.
Blondynka bez słowa patrzy na mnie. I tak przez kilkanaście sekund, może nawet dłużej. W końcu wyrywa się z tego odrętwienia i pochyla się, żeby mnie przytulić. Prawie ze łzami w oczach odwzajemniam uścisk.
- Nawet nie wiesz jak za tym tęskniłam. - szepczę.
Cara śmieje się trącając mnie w ramię.
- Bez przesady. To nie był rok rozłąki.
Uśmiecham się do niej szeroko z całego serca ciesząc się widząc taki sam uśmiech na jej twarzy.
- Pamiętaj, że możesz być nawet w związku z Kelly Markson a ja i tak będę cię kochać.
Cara krzywi się momentalnie na wspomnienie o znienawidzonej przez nas dziewczynie z naszej klasy.
- Nawet tak nie żartuj. Mam jeszcze resztki godności.
Ponownie się uśmiecha, ale zaraz jej wyraz twarzy zmienia się.
- Więc co teraz zrobimy? - kiedy rzucam jej pytające spojrzenie dodaje - Z Jake'm?
- Porozmawiam z Vanessą. - decyduję.
Cara robi zniesmaczoną minę.
- O ile z nią da się jeszcze rozmawiać.
- Cara - ostrzegam ją - Czy nie wydaje ci się, że to wszystko nasza wina? Nie masz poczucia winy?
Dziewczyna zastanawia się nad tym przez chwilę.
- Pewnie i mam. Ale go nie odczuwam.
  Po tych słowach niemal natychmiast zmienia temat. I chociaż ja ledwo mogę się skupić na tym jak opowiada mi o Emily i jak coś między nimi zaiskrzyło, i ona wyraźnie to widzi to nie przerywa. Ja natomiast ukradkiem zerkam na ekran mojego telefonu.
Rozczarowana brakiem wiadomości odwracam wzrok i próbuję skupić się na słowach Cary.
Wszystko idzie nie tak.
***
Gdy Cara opuszcza mój dom i wraca do siebie jest już po dwudziestej drugiej. I no cóż. ..nie wypada chodzić do kogoś w odwiedziny o tej godzinie. Ale ja po prostu nie mogę się powstrzymać.
Pięć minut po wyjściu Cary pukam do drzwi domu Zayna.
Najpierw słyszę jakieś krzyki, potem tupot stóp, i w końcu szarpanie klamki. 
W drzwiach staje dziewczyna, może trochę  starsza ode mnie, a obok niej głowę wciska mała brunetka.
- Hmm. ..cześć. Jest może Zayn? - splatam dłonie za plecami, żeby nie zobaczyła jak  się trzęsą.
Dziewczyna - chyba Donija, jeśli dobrze zapamiętałam, marszczy swoje idealne brwi i kręci głową.
- Nie.
- Nie? - dziwię się. Dokąd miałby wychodzić o tej porze? - A gdzie jest jeśli mogę zapytać?
- Problem w tym, że nie możesz zapytać.  - warczy Donija po czym bezceramionalnie zatrzaskuje mi drzwi przed nosem.
Milutka.
Z westchnieniem rezygnacji odwracam się na pięcie i zmierzam w stronę mojego domu. Gdy nagle czuję na sobie czyjś wzrok i po prostu muszę się odwrócić.  Kątem oka zauważam ruch w górnym oknie, jednak gdy kieruję tam spojrzenie nie zauważam nikogo.
Przeklinam w myślach ten  dom i jego mieszkańców a zwłaszcza Zayna i wychodzę na ulicę.
Nagle czuję szarpnięcie za włosy. Wydaję z siebie przerażony krzyk.
- Zamknij się. - syczy mi ktoś do ucha.  Jake. Momentalnie się uspokajam.  - Chcę tylko pogadać.
- To nie musisz mnie szarpać za włosy. Puść mnie. - popycham go tak mocno, że nie ma innego wyjścia i musi to zrobić.
Jake cofa się o kilka kroków.
- Okej. Ale pójdziesz ze mną. Jasne?
Kiwam głową.
Kiedy Jake prowadzi mnie do swojego samochodu rzucam ostatnie spojrzenie na okno pokoju Zayna.
I właśnie jego tam widzę, jak wpatruje się w nas ze zdziwieniem. Zauważa to, że go widzę i kręci głową.
O co mu chodzi? 
Ignoruję go mrucząc pod nosem jakim jest oszustem i tchórzem.
- Mam nadzieję, że nie potrwa to długo. Mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia. -mówię wsiadając do samochodu.
Jake zamyka drzwi od swojej strony po czym rzuca mi nerwowe spojrzenie.
- Zamknij drzwi.
- Po co? - kiedy próbuje mnie zamordować wzrokiem przewracam oczami i spełniam jego polecenie. - Zadowolony?
Jake potaktuje z dziwnym uśmiechem.
- Bardzo. - po czym odpala silnik.
Unoszę brwi.
- Co ty wyprawiasz? Nie przypominam sobie, żebym zgodziła się gdziekolwiek z tobą jechać.
Chłopak rusza.
- Jake, do cholery chcę wysiąść.
- Nie ma mowy. -nawet na mnie nie patrzy.
Gdy wyjeżdżamy z mojej ulicy zaczyna się robić nieciekawie. Sięgam ręką do klamki.
- Nie rób tego - ostrzega mnie Jake.
- Bo co? - prycham - Chcę wysiąść. Równie dobrze możemy porozmawiać w moim domu przy herbacie.
- Nie. - Jake powtarza to słowo w kółko.
Nie nie nie nie nie nie.
I zaczyna mnie to przerazac.
Ponownie dotykam klamki.
- Nie rób tego - ostrzega mnie chłopak.
Naciskam na klamkę w tym samym momencie, gdy on łapie mnie za rękaw bluzy i przyciąga do siebie.
- Powiedziałem. .. - odwraca wzrok od drogi, a ja krzyczę, gdy światła z naprzeciwka oświetlają nasze twarze.
- Uważaj!
Najpierw słyszę huk. Potem widzę rozbłysk światła. A później zapada cisza.
 
TERAZ
Pewnie teraz należałoby go odepchnąc. Ale ja naprawdę nie potrafię. I to wcale nie jest tak, że na niego lecę.
Chociaż. ..nie wiem. Ja juz nic nie wiem.
Niall odsuwa się ode mnie po dosłownie trzydziestu sekundach. Tak, liczyłam.
Spogląda na mnie niepewnie.
Ja zaś spanikowana zaciskam palce na kijku golfowym. Niall nie widząc po mnie żadnej reakcji nachyla się do kolejnego pocałunku.
I ja wtedy uderzam go w kolano kijem. Z nerwów. Naprawdę.
Niall krzyczy z bólu.
- Przepraszam. - mówię prawie ze łzami w oczach. Łzach wstydu.
Niall zmusza się do uśmiechu prostujac się.
- Nic się nie stało. - kręci głową ze śmiechem.
- Naprawdę jesteś do bani.
- Hej. - oburzam się.
Blondyn widocznie nie może się powstrzymać i znowu przyciąga mnie do siebie, żeby złączyc nasze usta w pocałunku.
I znowu się nie opieram.
Kiedy wracamy do samochodu trzymając się za ręce Niall zadaje bardzo ważne pytanie:
- Jak ci się podobało?
Wzruszam ramionami.
- Było okej.
- Tylko okej? - Niall pochmurnieje.
- Tak. Tylko okej. - nie patrzę na niego wchodząc do środka samochodu.
Gdy usadawiam się na miejscu pasażera zaczynam gmerac przy pokrętłach radia. Niall siada obok mnie i jakby od niechcenia poprawia lusterko.
- Było fantastyczne. - odzywam się przerywając ciszę - Możemy to powtórzyć. Tylko, błagam nie golf.
Niall rozpromienia się i mówi:
-Spokojnie. Żadnego golfa. Moja noga tez na to nalega. - klepie się po nodze, która oberwała dzisiaj o wiele za dużo razy.
W domu czeka na mnie Cara. Dosłownie stoi w progu kuchni z kubkiem kawy w dłoni i stuka kapciem o podłogę.
- Jesteś wreszcie. - wciska mi kubek kawy w rękę - Muszę iść się spakować. Pomożesz mi?
Upijam łyk życiodajnego napoju i marszczę brwi.
- Spakować?  Co? Jak to spakować?
Cara patrzy na mnie z politowaniem.
- Zayn kompletnie ci wyczyscil pamięć czy co? Dzisiaj dwudziesty. Skończył się mój urlop. Wracam do Londynu. Zresztą na ciebie niedługo też czas.
- O mój Boże - klepię się w czoło - Kompletnie zapomniałam. Pomogę ci.
- Nie liczyłam na nic innego.
Z kubkiem kawy w ręce biegnę za nią po schodach. Podczas pakowania streszczam Carze cały dzień łącznie z pocałunkiem Nialla. Dziewczyna nie wygląda na specjalnie szczęśliwą.
- Chodzicie ze sobą czy co?
- Chodzenie to termin używany przez przedszkolaków.  Nie, nie jestesmy ze sobą.
Cara krytycznie ogląda żółtą koszulkę.
- Jemu zależy, prawda?  A tobie?
Wzruszam ramionami.
-Jest miły.
Blondynka patrzy na mnie jakby chciała dać mi w twarz.
- Serio, Davis?  Jest miły?  Ja też jestem miła i mnie nie całujesz.
Momentalnie się do niej przysuwam i całuję w policzek.
- Możemy spróbować.
Cara przerwaca oczami, ale nie może ukryć szerokiego uśmiechu.
- Nie jesteś w moim typie skarbie.
- A propo typu - siadam na łóżku a Cara rzuca mi poirytowane spojrzenie. - Próbowałaś już pocałować Jade?
Dziewczyna rzuca mi w twarz swoimi majtkami. Odrzucam je ze śmiechem.
- Nie - mówi ponuro - I nie zamierzam.
Śmiech zamiera mi na ustach.
- Coś się stało? Cara? - podnoszę się na kolana i łapię ją za ręce.
- Wczoraj rozmawiała z Samem. Nie, nie rozmawiała. Dosłownie flirtowała.
- Jej, Cara - ściskam jej dłonie mocniej - Pewnie. ..
- Nie, nie wydawało mi się. - wyrywa się z mojego uścisku -Mimo to, że jestem lesbijką wiem jak wygląda flirt, Blue.
Odwracam wzrok.
- Skończmy ten temat. Podaj mi ten krem. - wskazuje na zieloną tubkę leżącą na szafce nocnej.
Półtorej godziny później po wyściskaniu przez moją mamę Cara w końcu może ruszać. Gdy kończy pakować swoje rzeczy do bagażnika podchodzi do mnie z uśmiechem.
- Nie chcesz na nią zaczekać? - pytam.
Jej piękny uśmiech znika niemal od razu.
-Mówiłam ci Blue. Nie ma sensu.
- We wszystkim jest sens.
Cara kręci głową.
- Nie. Przykro mi. A teraz mnie przytul.
I robię to.
- Jak za kilka dni przyjedziesz do mnie mieszkanie będzie czystsze niż kiedykolwiek.
- Na pewno. - przewracam oczami.
Cara puszcza mi oko i wchodzi do samochodu. Pięć minut później nie ma po niej ani śladu.
Idę właśnie do domu, gdy słyszę krzyk Jade.
- Blue! - obracam się na pięcie.
Dziewczyna biegnie z zakupami, jej włosy powiewają na wietrze, a jeden but jest niezawiązany. Ona jednak nie zwraca na to kompletnej uwagi.
-Błagam, powiedz mi, że się pomyliłam i to nie Cara właśnie jechała na Boack Road.
Otwieram usta, po czym niemal od razu je zamykam.
- Nie. - Jade kładzie zakupy na ziemi i tupie nogą jak mała rozzłoszczona dziewczynka. - Nie.
- Możesz z nią porozmawiać.
- Ona nie chce ze mną rozmawiać. -Jade podnosi na mniej pełny nadziei wzrok -Wiesz może dlaczego?
Mogłabym jej powiedzieć. Może i Cara byłaby na mnie zła, ale może coś by z tego wyszło.
- Nie. Przykro mi. - już się odwracam i łapię za klamkę, gdy Jade mówi:
- No cóż,  to teraz jesteśmy w tej samej sytuacji.
- Co masz na myśli? - rzucam jej pytające spojrzenie.
- Zayna. - staje obok mnie.
Biorę od niej jedną siatkę zakupów.
- Wyjechał przed godziną. Wrócił do Londynu. 
***
Hej, kochani ;*
Rozdział nie jest za długi, ale mam nadzieję, że choć troszkę wam się spodoba :)
Miłego wieczoru życzę wam wszystkim <3
xx
***