poniedziałek, 31 sierpnia 2015

11

WTEDY

 
Zayn zabiera mnie do kina na jakąś komedię romantyczną. Powiem tylko, że nie lubię takich filmów.  
   Przy kasie następuje małe nieporozumienie, gdy Zayn chce zapłacić za mój bilet. Oświadczam mu, że to nie randka, żeby płacił za mnie i zanim zdąży zaprotestować podsuwam mu moje pieniądze. Zayn tylko patrzy na mnie z dezaprobatą, ale nie komentuje tego i pozwala mi choć na chwilę być kobietą niezależną. 
  Film jest po prostu nudny, ale tak jak wszyscy śmieję się w odpowiednich momentach. Zayn na szczęście nie próbuje mnie obejmować wszystkim znanym sposobem na przeciąganie się czy łapać mojej ręki. W sumie to nawet na mnie nie patrzy. I może nawet dobrze. 
   Gdy film się kończy i idziemy w stronę wyjścia chłopak pyta:
– Jak podobał ci się film? 
  Wzruszam ramionami. 
– Nie lubię komedii romantycznych. 
Zayn spogląda na mnie zdziwiony. 
– To dlaczego nic nie powiedziałaś? 
Nie wiem co odpowiedzieć. Ponownie wzruszam ramionami. 
– Nie wiem. Może nie chciałam sprawić ci przykrości. – kiedy spogląda na mnie udając wstrząśniętego potrząsam głową –  Nieee. Żartowałam. 
Idziemy w milczeniu do wyjścia. Zayn odzywa się dopiero, gdy oddalamy się jakieś kilka metrów od budynku kina.
– Więc. ..co takiego się stało, że omijacie się z Carą szerokim łukiem? 
Wbijam wzrok w swoje buty. 
– Nie omijamy się. Cara pracuje z Emily nad projektem, pamiętasz? 
Zayn spogląda na mnie kątem oka.
– My też. Ale nie łazimy ze sobą za rączkę po całej szkole.
Przewracam oczami. 
– One  nie łażą ze sobą za rączkę. A zresztą to nie twoja sprawa. – ucinam ostrym tonem. 
To znaczy chcę uciąć, ale Zayn chyba tego nie zauważa. 
– Emily jest lesbijką, wiesz o tym? 
Wzruszam ramionami. 
–  Może i wiem. Nie śledzę jej życia tak jak ty.
–  Dziwne, zważywszy na to jak jeszcze w zeszłym roku była dręczona przez to kim jest. Dręczona przez Vanessę. 
Nieruchomieję wpół kroku, po czym obracam się na pięcie tak, że nasze nosy dzieli odległość kilku centymetrów. 
Nie zwracam na to uwagi. 
– Tak jak sam powiedziałeś: przez V a n e s s ę.  Nie mnie. Zresztą rok temu ciebie nawet nie było w tym mieście. 
Zayn unosi brwi.
– Ale ty stałaś. I tylko patrzyłaś. Ani razu nie zareagowałaś. 
Przechodząca staruszka obrzuca nas zaciekawionym spojrzeniem.  Odsuwam się od Zayna i burczę pod nosem:
–  Możemy skończyć ten temat?  Po to zaprosiłeś mnie do kina? Żeby wypominać mi czego to kiedyś nie zrobiłam? Bo jeśli tak to najzwyczajniej w świecie daj sobie spokój. – po moich słowach zapada cisza.
  Chłopak tylko patrzy na mnie przez dłuższą chwilę, a w jego oczach widać rezygnację. Po dłuższej chwili wymieniania między nami wściekłych spojrzeń Zayn odwraca się i odchodzi. 
  Robię to samo.
***
W domu czeka na mnie niespodzianka. Niezbyt miła. 
– Blue, masz gościa. – mama stoi rozpromieniona między schodami a wejściem do kuchni. 
Marszczę brwi, bo wcale nie mam ochoty na żadnych gości. 
Mimo tego idę za mamą do kuchni. 
– Jake.– mówię oschle, rozpoznając chłopaka siedzącego przy wyspie kuchennej. 
Za to on wydaje się bardzo zadowolony z faktu, że mnie widzi.  I najwyraźniej czuje się jak u siebie w domu. Mama nie pomaga wdzięcząc się do niego jak zakochana nastolatka. 
– Mamo – zwracam się do niej zirytowana – Możesz zostawić nas samych? 
– Oczywiście – kobieta mruga na odchodne do Jake'a, a ja przewracam oczami.
  Kiedy znika z zasięgu mojego wzroku zabieram mu karton soku jabłkowego i ignorując jego protesty warczę:
– Co ty tu robisz?  Chyba już wszystko sobie wyjaśniliśmy. 
– Nie przyszedłem tu, żeby błagać cię o twój powrót do mnie. – rzuca mi kpiący uśmiech – Jestem teraz z Vanessą. 
Zamieram z otwartymi ustami. Nie jestem w stanie wykrztusić nawet głupiego "co".
– Oboje dobrze wiemy co to oznacza.  – Jake podnosi się z miejsca i zakłada swoją designerską skórzaną kurtkę. – Prawda, Blue? – nachyla się do mnie tak blisko, że mogę policzyć wszystkie piegi na jego nosie.
Robię zamach, żeby go uderzyć, ale on łapie moją rękę i mocno ściska. Zagryzam wargi, żeby powstrzymać się od krzyku. 
– Obie z Carą zapłacicie za to co zrobiłyscie Vanessie. 
Wyrywam rękę z jego uścisku i klnę pod nosem.
– Jeśli już jesteś z Vanessą, to chyba powinieneś tez wiedzieć, że my jej namawiałyśmy do kolejnych razów. Ona sama się wkręciła. 
Jake ma taką minę jakby bardzo chciał mnie teraz uderzyć. 
I wzajemnie. 
– A teraz wyjdź z tego domu. – popycham go na tyle mocno, że uderza się ramieniem o krawędź drzwi. 
Jake klnie głośno, po czym spluwa mi pod nogi. Łapiąc się za ramię rzuca do mnie:
– Suka. 
W odpowiedzi pokazuję mu palcem, gdzie jest wyjście. 
Dziesięć minut później siedzę na łóżku w swoim pokoju i próbuję uczyć się na jutrzejszy test z literatury.  Przychodzi mi to z niemałym trudem, gdyż moje myśli zajmują cztery osoby.
Zayn, Cara, Jake i Vanessa. 
W końcu decyduję się napisać tej drugiej, chociaż jestem pewna niemal na sto procent, że będzie mnie ignorowała dopóki nie minie jej ten wisielczy humor.
Godzinę przed pójściem spać dostaję wiadomość od Zayna, który oznajmia mi, że mimo tego, że nie ma ochoty mnie widzieć przed najbliższe stulecie to jednak musi ze mną porozmawiać. 
Milutko. 
  Następnego dnia w szkole Cara zachowuje się tak samo jak wczoraj. Zayn w ogóle się nie pojawia, a przecież sam chciał ze mną porozmawiać. 
  I tak przez kolejny tydzień. 
  Idę właśnie do stołówki, gdy zauważam Carę i Emily ściśnięte na ławce przed wielkimi drzwiami do pomieszczenia. 
Już chcę zawołać Carę, kiedy widzę jak Emily pochyla się w jej stronę i dotyka ustami jej ust. 
  Stoję tam jak wmurowana otwarcie gapiąc się wprost na nie. 
I wtedy Cara odsuwa się od Emily i podnosi głowę. Zauważa mnie niemal od razu. 
Cofam się o krok. 
Jak mogłam tego nie widzieć? Fakt, że nigdy nie miała chłopaka, chociaż ciągałam ją ze sobą na podwójne randki. To, że nie podobał się jej żaden aktor czy inne sławne ciacho. 
To, że czasem, gdy ją przytulałam sztywniała. 
Emily piorunuje mnie wzrokiem. Moja przyjaciółka jedynie spuszcza wzrok. 
  Nie ma się czego wstydzić- chcę to powiedzieć, ale wtedy ze stołówki wychodzi duża grupa osób i zaslania mi Carę. 
  Byłam okropną przyjaciółką.  I nie wiem czy ona jeszcze mi to wybaczy.
***
  Jest już po północy, gdy chwiejnym krokiem wychodzę z klubu. Nie mam już pieniędzy na taksówkę, dlatego muszę wracać o własnych nogach co wcale nie jest takie łatwe na tak wysokich i obciskających moje stopy szpilkach. 
   Ale może to zawartość procentów w moim żołądku decyduje za mnie.
  Dzwonię do Zayna. 
– Możesz po mnie przyjechać? – nie wiem czego się spodziewać,  w końcu nie widziałam go tydzień, a teraz tak po prostu proszę go o pomoc.
– Jasne. – okej. To było dziwne.  Nie powinien się zgodzić tak bez niczego, powinien najpierw się ze mną drażnić. 
  Podaję mu adres ulicy, na której się znajduję po czym siadam na trawie i czekam na niego.  Jakieś dziesięć minut później ulicę rozświetlają reflektory nadjeżdżającego samochodu. Podnoszę się i otrzepuję krótką sukienkę. 
  Gdy wsiadam do środka Zayn mierzy mnie wzrokiem, po czym bez słowa rusza. 
– Gdzie byłeś przez ten czas? – pytam przerywając tą pełną napięcia ciszę. 
  Zayn nie odrywa wzroku od drogi.
– Musiałem coś załatwić. 
– Och, cóż takiego. ..
– Zamknij się Blue. 
– Nienawidzę cię. 
  I wtedy Zayn zatrzymuje samochód na poboczu i odwraca się w moją stronę. 
– Oszukujesz samą siebie Blue. Chyba najwyższy czas otworzyć oczy.

  TERAZ
Budzi mnie lekkie uderzenie w twarz. 
– Blue! - otwieram zaspane oczy
Nade mną stoi Cara ubrana jedynie w koszulę nocną we wzór uśmiechniętych gwiazdek. 
– Jedziemy na zakupy. Potrzebuję nowych ubrań. I jedziemy do Londynu, bo w tej dziurze są tylko lumpeksy. 
  Niechętnie wstaję i gdy Cara znika za drzwiami ubieram się w letnią, błękitną sukienkę. 
  Na dole czeka już Jade. Na mój widok rozpromienia się. 
– Jak się spało? – pytam nalewając soku do szklanki. 
Jade ponownie się uśmiecha. Zazdroszczę jej samopoczucia. 
– Świetnie.– odpowiada – A ty gdzie wychodziłaś w nocy? 
Zamieram. 
– Spokojnie, nikomu nie powiem.  To będzie nasza słodka tajemnica –  Jade mruga do mnie. 
Zmuszam się do uśmiechu, widząc Carę zbiegającą po schodach. 
Moja przyjaciółka otwiera drzwi na całą szerokość i zaciąga się świeżym powietrzem. 
– Piękna pogoda. Szkoda, że musimy jechać samochodem. 
– Ja nie prowadzę. – uprzedzam ją. 
Cara odwraca się z szerokim uśmiechem na ustach. 
– Nie będziesz musiała.  Zayn z nami jedzie.
  Gapię się na nią szeroko otwartymi oczami.
– Coś nie tak? – jej mina rzednie. 
  Nie zamierzam im psuć humoru. Nie dziś.
– Nie, nie. – posyłam jej promienny uśmiech – Wszystko jest w porządku. 
  Jak się okazuje Zayn już na nas czeka przy swoim porshe. Właśnie zaciąga się papierosem, gdy zauważa naszą trójkę idącą w jego kierunku. 
  Nasze spojrzenia spotykają się.  Zayn uśmiech się do mnie delikatnie. 
  Spuszczam wzrok i udaję, że tego nie zauważyłam. 
– A Perrie nie jedzie z nami? – wszyscy nieruchomieją, gdy Jade mówi na głos to o czym prawdopodobnie myśli każdy w tym momencie. 
Zayn nie pokazuje po siebie żadnych emocji. Jak zresztą zawsze. 
– Nie. Musiała jechać do swojej rodziny. 
– To dobrze. – prycha Cara – Nie będzie zatruwac nam dzisiejszego dnia.
  I pędzi w stronę drzwi z tyłu samochodu. Idę za nią, ale ona mnie odpycha. 
– Ty, Blue idziesz na przód. 
Krzywię się. 
– Serio? 
– Tak, serio. A teraz spadaj.
– Nienawidzę cię. 
– Blue. Spadaj. 
  Nie mam innego wyboru jak zająć miejsce obok Zayna. 
  Chyba bardziej niezręcznie juz nie mogło być. Cara i Jade chichoczą na tylnich siedzeniach, a my gapimy się przed siebie w nadziei, że ta droga szybko się skończy. 
  Po tym jak wczoraj uciekłam po naszym pocałunku jąkając się jak idiotka Zayn pewnie nie ma ochoty ze mną rozmawiać. 
   Dlatego dziwi mnie, gdy odzywa się po kilkunastu minutach ciszy. 
– Chyba mnie wczoraj nie zrozumiałaś zbyt dobrze.
– Ciszej. – burczę wskazując na dwa gołąbeczki zbyt zajęte sobą, żeby zwracać na cokolwiek uwagę. 
– Mówiłem szczerze, Blue. 
  Otwieram usta, żeby coś odpowiedzieć, ale wtedy Cara woła:
– Włącz radio,  Davis!
  I tak reszta drogi mija nam na słuchaniu śpiewu Jade i Cary.  Niestety moja przyjaciółka nie jest obdarzona takim talentem jak ta pierwsza. 
  Kiedy jesteśmy już na miejscu i zmierzamy w stronę centrum handlowego Zayn szepcze mi do ucha.
– N a p r a w d ę muszę z tobą porozmawiać Blue. 
  Kiwam głową. 
– Okej, ale nie teraz.
  Zayn zaprowadza nas w miejsce, gdzie jest niewielu ludzi i nie będą go tam dręczyć zdesperowane fanki. 
  Nie wiem czy to tylko przypadek, ale spotykamy tam Nialla z Harrym i Louisem. 
– Blue!  – Niall ściska mnie mocno i próbuje zresztą też pocałować, ale w ostatnim momencie cofam się i jego usta nie trafiają w cel.
  Przedstawia mnie Harremu i Louisowi. Naprawdę próbuję się na nich nie gapic, ale mając tą świadomość, że Larry to nie tylko wytwór wyobraźni fanów trudno jest tego nie robić. 
  A zresztą oni razem są przesłodcy.  Może nie trzymają się cały czas za ręce, ale ich gesty i uśmiechy wymienane co chwilę są jeszcze lepszym okazywaniem sobie miłości. 
  Zaynowi wyraźnie nie podoba się towarzystwo Nialla. A mnie znowu jego zachowanie irytuje. W końcu Niall jest jego przyjacielem, a zresztą nie ma prawa być o mnie zazdrosny skoro nawet nie jesteśmy razem. 
   Dla zrozumienia: nie robie nic co miałoby na celu zachęcenie tej dwójki do dalszych działań. Traktuję ich jak przyjaciół, żadnego nie wyróżniam i nie mam ochoty bawić się w głupie zabawy jak z podstawówki. Kogo wybierze, kto jest lepszy? 
 – Bądź milszy. – warczę do Zayna, gdy nie śmieje się z kolejnego żartu Nialla, który był wyjątkowo dobry i wyjątkowo nie o cyckach. 
– Jestem miły. – jednak kiedy Niall nagle bierze mnie za rękę, a ja zaskoczona nie reaguję Zayn się po prostu wścieka. 
  – Zostaw ją! – odpycha Nialla ode mnie.
  Gdy blondyn uderza z hukiem o stojak z ubraniami zapada cisza.  Wszyscy patrzą się na Zayna ze zdumieniem. 
  – Hej, wszystko w porządku? – Harry marszczy czoło z wyraźnym zaniepokojeniem przyglądając się przyjacielowi.
 – Tak. – Zayn nie patrzy na nikogo z nas.
  Niall łapie się za biodro, a na jego twarzy pojawia się grymas bólu. 
– Stary, wyluzuj.  Nie wiem o co ci chodzi. ..
  – Dobrze wiesz. – Zayn zaciska pięści. 
  I wtedy ja wkraczam do akcji.
 – Hej, stop. – staję między nimi – Zayn, przestań. Niall nie zrobił niczego co daje ci prawo, żebyś się tak wsciekal.
  – Jesteś po jego stronie? – moje wtrącenie chyba nic nie daje, tylko jeszcze bardziej rozwściecza Zayna. 
   Niall kręci głową. 
 – Blue,zostaw go. On jest naćpany. 
   Wszyscy w zdumieniu patrzymy na Zayna. 
  – Co? – woła Cara – Nie mów mi Malik, że jechałam jednym samochodem z gościem na haju.  Mogłeś nas zabić. 
Jade kładzie jej rękę na ramieniu i moja przyjaciółka zamyka się. 
  – Spieprzaj. –  Zayn ponownie popycha Nialla tym razem lżej, po czym odwraca się na pięcie i odchodzi. 
   Kiedy wychodzimy za nim na parking jego samochodu juz nie ma. Do domu odwozi nas Niall. Gdy Cara i Jade znikają w drzwiach domu Niall prosi mnie,żebym chwilkę poczekała.
  – Tak?  – pytam.
 – To co dzisiaj stało się z Zaynem. ..on tego nie kontroluje.  – mówi bez owijania w bawełnę. 
  – Mi się właśnie wydaje, że kontroluje. – unoszę brwi. – Żadna z nas nie zauważyła, że jest pod wpływem, a uwierz, że ja i Cara mamy w tym niestety niemałe doświadczenia. 
– Potrafi to ukrywać. – Niall wzdycha ciężko – A jeśli to robi to jest jeszcze gorzej, Blue. Jeszcze gorzej. Przykro mi to mówić, ale jest już chyba za późno na jakąkolwiek pomoc.
    

    
♥♥♥
  Witam słoneczka moje <3
Długo mnie nie było, co?
Kto się cieszy ze szkoły? No chyba nikt XD pochwalcie się do której klasy idziecie :') i miłego pierwszego dnia :*
Mam nadzieje, ze rozdział wam się spodoba
Po tej przerwie mam zamiar częściej dodawać rozdziały, ale co z tego wyjdzie to nie wiadomo :P
Także miłego wieczoru
xx
♥♥♥