niedziela, 24 maja 2015

8

WTEDY
W domu wita mnie niezmącona cisza i nieskazitelny porządek. Podejrzane to za mało powiedziane.
Tą dziwną sytuację od razu tłumaczy mama siedząca w salonie na kanapie. Siedzi prosto i sztywno. Złączone kolana, wyprostowane plecy i dłonie oparte na udach. Dwoma palcami ściska zamek kosmetyczki od Victorii Secret. Mojej kosmetyczki.
-Mamo? - wskazuję na kosmetyczkę- Coś się stało?
Wtedy ona wstaje tak szybko, że aż podskakuję przestraszona.
-Czy. To. Jest. Twoje? - warczy zbliżając się do mnie powoli.
Cofam się odruchowo.
-Nie wiem o co ci chodzi.- śmieję się nerwowo.
Mama wymachuje mi kosmetyczką przed nosem.
-Mam na myśli to. A raczej to co jest w środku.
Wyrzucam ręce w powietrze poirytowana.
-Mamo, żebym chociaż to wiedziała.
Wtedy ona rozpina kosmetyczkę zamaszystym ruchem i wysypuje jej zawartość na podłogę. Otwieram usta, żeby zaprotestować bo w końcu te kosmetyki darmowe nie były, ale zamieram, gdy widzę woreczek z białym proszkiem w środku pomiędzy szminkami i lakierami.
Zakrywam usta dłonią.
-Skąd. ..to...jak...-dukam.
Mama opiera dłoń na biodrze.
-To ja powinnam zadawać ci te pytania Blue. Skąd to wzięłas?  Od Cary, tak?
Potrząsam gwałtownie głową.
-Jak długo bierzesz?  Jesteś uzależniona?- wypytuje mama.
Ja jestem w stanie jedynie gapic się na nią w oszołomieniu.
-Bierzesz? -wrzeszczy mama prawie plując mi w twarz.
-Nie!- odwrzaskuję równie głośno- To nie jest moje!
-W takim razie kogo? -pyta mama spokojniejszym głosem.
Przecież nie mogę jej powiedzieć, że Vanessy.W końcu obiecałam coś jej matce.
Po chwili zastanowienia wzruszam ramionami.
-Nie wiem, mamo. Naprawdę nie wiem.
Moje tłumaczenia nic nie dają. Nadal patrzy na mnie jakbym conajmniej kogoś zamordowała i ukryła zwłoki w naszej piwnicy.
-Blue...- zaczyna cichym głosem- To nie jest zabawne. Branie narkotyków uzależnia.
Jakbym wcale nie miała tysiąca spotkań w szkole na ten temat.
-Mamo, wiem- powstrzymuję się od przewrócenia oczami- I powtarzam po raz kolejny: to nie należy do mnie
Tracę tylko czas na te tłumaczenia.
-Kochanie, ja chcę ci pomóc.
Potrząsam głową.
-A ja chcę, żebyś dała spokój. To nie jest moje.
Mam już tego dość. Kiedy otwiera usta, żeby coś jeszcze dodać obracam się na pięcie i wbiegam na górę do swojego pokoju. Zatrzaskuję za sobą drzwi po czym opieram się o nie i ciężko wzdycham.
Jak ona w ogóle może mnie podejrzewać o coś takiego?  Nie darzy mnie ani odrobiną zaufania. Od razu mnie oskarża nie szukając nawet mocnych dowodów. Bo woreczek kokainy w mojej kosmetyczce nie jest mocnym dowodem. Prawda?
Druga sprawa: skąd to wzięło się w mojej kosmetyczce?  Przecież ja nigdy nie brałam, nie biorę i nie mam zamiaru brać.
Albo to znalazło się tam przez przypadek albo ktoś bardzo, ale to bardzo mnie nie lubi.
Tylko kto?
Nie wytrzymam tak dłużej. Muszę z kimś porozmawiać. Więc oczywiście dzwonię do Cary.
-Co się dzieje, Blue? - pyta od razu gdy odbiera.
I wtedy nie wiem co powiedzieć. Odbiera mi mowę na dobrą minutę. No bo co mam jej powiedzieć? Hej, Cara. Moja matka znalazła w mojej kosmetyczce działkę kokainy. Nie wiesz może skąd ona się tam wzięła?  Nie to głupie.
-W sumie to nic ważnego- mówię w końcu- Co było zadane z algebry?
-Nic- odpowiada Cara zdziwionym głosem- Blue, czy to na pewno powód dla, którego dzwonisz?
-Tak- potakuję.
Odrobinę za szybko.
-Do jutra- rzucam i rozłaczam się nie czekając na jej pożegnanie.
Przez kolejne kilka godzin staram się unikać mamy jak ognia. Kiedy ona idzie na górę ja schodzę do kuchni. Kiedy ona wraca do salonu ja uciekam do swojego pokoju. To cholernie dziecinne. Takie uciekanie przed problemami. Może jeszcze pomyśli sobie, że jednak biorę.
Może jednak powinnam z nią porozmawiać.
Ten pomysł natychmiast rozwiewa powrót taty do domu. Rozmawiają u siebie w sypialni przez co ja przez cienką ścianę w swoim pokoju słyszę każde ich słowo.
-Ona ma jakiś problem- mama zaczyna coraz bardziej podnosić głos.
-Kathy, o jakim problemie mówisz? Blue nigdy w życiu. ..
-Ja akurat znam lepiej naszą córkę- mama wcina mu się w wypowiedź- To ciebie nigdy nie ma w domu.
-Sama chciałaś, żebym zarabiał więcej. Żeby starczyło na zachcianki twoje i Blue! - krzyczy ojciec.
O, Boże.  Znowu się zaczyna.
Wciskam słuchawki w uszy i pogłaszam muzykę na cały głos. Staram się ich zagłuszyć.
W końcu po pewnym czasie zasypiam.
***
Dzisiaj jest środa. W takim razie: mam chemię. Cholera. Nigdy w życiu nie nawidziłam chemii tak bardzo jak w tym roku szkolnym.
Właśnie zajmuję swoje miejsce przy dwuosobowym stoliku, gdy do sali wpada Zayn. Podchodzi do biurka pani Collins, podaje jej jakąś kartkę po czym odwraca się i zmierza w moją stronę.
Momentalnie podrywam się na swoim miejscu. Zayn bez słowa siada obok mnie.
-Co ty tu robisz? - pytam przyglądając mu się kątem oka.
Zayn w milczeniu rozpakowuje się i otwiera podręcznik na stronie wskazanej przez panią Collins.
-Zadałam ci jakieś pytanie- warczę, gdy po czasie dłuższym niż dwie minuty nadal nie otrzymuję odpowiedzi.
Zayn rzuca mi poirytowane spojrzenie.
-Jeśli na nie nie odpowiedziałem to znaczy, że nie chcę odpowiadać. Chyba jasno się wyraziłem.
Potrząsam głową.
-No chyba właśnie nie bardzo. Wczoraj powiedziałeś, że nie chcesz mieć ze mną nic do czynienia, a dzisiaj jakby nic zjawiasz się na lekcji, gdzie jesteśmy razem uziemieni do końca semestru.
-Odmówili mi zmiany klasy- mruczy pod nosem- Nie miałem odpowiedniego uzasadnienia dlaczego chcę się wypisać z zajęć pani Collins.
Otwieram szeroko oczy.
-Cóż. ..- zaczynam, ale przerywa mi krzyk pani Collins.
-Czy ja wam przeszkadzam? - wskazuje na nas kredą.
Oboje z Zaynem wgapiamy się w nią jak w malowany obrazek.
Po dłuższej chwili wykrztuszam:
-Nie, oczywiście, że nie.
Nauczycielka kiwa głową z satysfakcją.
-To dobrze. Zostaniecie dzisiaj po lekcjach.
-Ale...- usiłuję zaprotestować, ale pani Collins rzuca mi groźne spojrzenie.
-Jutro też chcecie zostać?
Zamykam usta i odpadam bez sił na krzesło.
Zayn piorunuje mnie wzrokiem.
-Dzięki ci bardzo, Davis. Miałem plany na dzisiejsze popołudnie.
Wzruszam ramionami udając obojętność.
-Więc już nie masz.
Chłopak kręci głową wyraźnie wściekły po czym wbija wzrok w stronę książki. Przewracam oczami i robię to samo.
Przecież to nie moja wina, że pani Collins ma dzisiaj zły humor.
Kątem oka zauważam jak Cara odwraca się na swoim miejscu i wyszczerza do mnie zęby w uśmiechu. Po czym robi z palców kółko, a środkowym palec drugiej dłoni zaczyna wsuwać w to kółko.
Wytrzeszczam na nią oczy po czym gwałtownie potrząsam głową.
Zboczeniec.
Reszta lekcji mija we względnym spokoju.
Aż w końcu nadchodzi TA godzina. Od razu po skończonych lekcjach stawiam się pod klasą pani Collins. Zayna nie ma czego oczywiście można się było spodziewać.
Jednak kiedy otwieram drzwi czeka mnie zaskoczenie.  Bo Zayn siedzi juz w klasie pochylony nad jakąś książką.
Pani Collins pije spokojnie kawę czytając przy tym kolorowy magazyn.
-Blue- na mój widok go odkłada- Spóźniłaś się.
Unoszę brwi.
-Nie wydaje mi się.
-A mi owszem- ucina nauczycielka po czym wskazuje mi ławkę przed Zaynem- Usiądź proszę tam.
Bez słowa sprzeciwu spełniam jej polecenie.
Dziesięć minut później kobieta wstaje ze swojego miejsca oznajmiając, że musi coś załatwić, ale jeszcze wróci i nawet mamy się stąd nie ruszać.
O dziwo, gdy wychodzi Zayn nawet nie podnosi głowy znad czytanej książki.
Ale ja mam już dość tej ciszy. Odwracam się do niego.
-Możesz ze mną porozmawiać? - pytam.
Zayn podnosi na mnie wzrok.
-Dlaczego nie? Ta książka i tak jest beznadziejna.
Powstrzymuję się od uśmiechu.
-Powiesz mi o co naprawdę chodzi z tą chemią?  Co ja Ci takiego zrobiłam?  Dlaczego mnie tak nienawidzisz?
Zayn wzdycha ciężko po czym patrzy mi prosto w oczy. Nie odwracam wzroku.
-Problem w tym Blue, że Cię nie nienawidzę tylko zaczynam coraz bardziej lubić.
Wpatruję się w niego osłupiała, gdy nagle wstaje ze swojego miejsca i wychodzi. Tak po prostu. Bez słowa.
TERAZ
-Pocałował cię?- Cara pochyla się nad kubkiem kawy- Na cmentarzu?
Kiwam głową.
-To było. ..bardzo dziwne.
-No ja wierzę- Cara przeczesuje swoje blond włosy dłonią- Kto normalny obściskuje się na cmentarzu?
Przewracam oczami.
-Dobrze wiesz, że tu nie chodzi o cmentarz tylko o fakt, że on ma narzeczoną.
Cara wzrusza ramionami.
-Narzeczona jest jak wagonik.
Rzucam jej pytające spojrzenie.
-Zawsze można ją odczepić- dokańcza z szerokim uśmiechem.
Nie mogę się powstrzymać i parskam śmiechem.
-Boże- mruczę, kiedy się uspokajam- Nawet nie miałaś pojęcia jak się za tobą stęskniłam.
Blondynka macha ręką.
-Wiem. Ale dokończ tą historię z Zaynem.
Wbijam wzrok w sufit.
-A jak myślisz?  Rzucił jakiś tekst " czy nikt nas nie widział"...
Cara wali pięścią w stół.
-Żartujesz.
Kręcę głową.
-A to pieprzony chuj- mówi ze wściekłą miną- I co ty wtedy na to?
- Powiedziałam, żeby się pieprzyl i oplułam jego buty.
Cara klaszcze w dłonie.
-Bardzo dobrze zrobiłaś. Chociaż ja bym jeszcze dała mu kopniaka w jaja o ile takowe ma. Kolejny powód, żeby  nienawidzić facetów. Już rozumiesz dlaczego przerzuciłam się na kobiety?
Kiwam głową z uśmiechem.
-Cara, skarbie ja to zawsze rozumiałam.
Moja przyjaciółka uśmiecha się promiennie i ściska moją dłoń.
-Wiem. A teraz chodź musimy zrobić coś głupiego bo już robi się za poważnie- wstaje z miejsca.
Idę w jej ślady zaniepokojona.
-Może lepiej nie.
-Jeszcze nie wiesz co chcę zrobić.
-No i właśnie tego się obawiam- mruczę pod nosem.
Cara rzuca mi poirytowane spojrzenie.
-Nie marudź, Blue. I chodź ze mną- otwiera drzwi wejściowe i przebiega przez ulicę.
Staję jak wryta, gdy zatrzymuje się przed furtką domu Zayna.
-Cara- podbiegam do niej- Co ty wyprawiasz?
Blondynka odpycha mnie od siebie delikatnie.
-Chcę porozmawiać z tą całą Jade o wypadku. Rozwaliła mi przednie światło.
Rzucam jej podejrzliwe spojrzenie.
-Akurat.
Cara posyła mi niewinny uśmiech.
-Naprawdę. Nie będę płacić za szkody, które ona spowodowała.
Milknę modląc się w duchu, żeby to była prawda.
Minutę później drzwi otwiera nam Zayn. Na mój widok otwiera szeroko oczy.
-Zayn!- Cara uderza go pięścią w ramię- Nic się nie zmieniłeś. No może jesteś tylko większym dupkiem. I masz większy zarost.
Mam ochotę zapaść się pod ziemię.
-Cara- Zayn przenosi na nią wzrok- Ty też nic się nie zmieniłaś. Nadal tak samo cięty język jak zawsze.
Cara uśmiecha się słodko.
-Dziękuję dupku. A teraz zejdź mi z drogi bo muszę pogadać z tą laską z tego gównianego girlsbandu.
-Cara- syczę dając jej kuksańca pod zebro.
-Perrie?- pyta Zayn.
Przez jego twarz przebiega cień strachu.
-Nie nie tą niewychowaną blondyną tylko tą drugą.
Piorunuję ją wzrokiem. Moja przyjaciółka wzrusza ramionami.
-Bekała na wizji. Tego nie można nazwać dobrym wychowaniem, nie oszukujmy się.
-Cara chce porozmawiać z Jade- przerywam jej zanim palnie jeszcze coś gorszego.
-Powiedz swojej narzeczonej, żeby w końcu zrobiła coś z tymi brwiami. Tylko Cara Delevigne wygląda w nich dobrze. - dodaje Cara.
Kręcę głową.
-Po prostu daj jej pogadać z Jade. Tak będzie lepiej.
Zayn bez słowa kiwa głową i otwiera szerzej drzwi.
Wymieniam spojrzenia z Carą po czym wchodzimy do środka.
-Gdzie znajdę pannę Jade Thirwall? - zwraca się blondynka do Zayna
Chłopak wskazuje na salon. Cara dziękuje i za chwilę w nim znika. Juz mam iść za nią, ale Zayn łapie mnie za ramię i zatrzymuje.
-Poczekaj, Blue.  Musimy pogadać.
-Nikomu nie powiedziałam jeśli ci o to chodzi.
-Nie o to mi chodzi- mówi Zayn patrząc mi prosto w oczy- Jeśli byś komuś o tym powiedziała. ..nie miałbym ci tego za złe. Wiem, że zachowałem się jak palant. Możesz nawet zadzwonić do gazety i o wszystkim im powiedzieć. Przyznalbym się. Unoszę brwi zdziwiona.
-Niby po co miałabym to robić? Jesteś szczęśliwy z Perrie i uwierz mi potrafię to uszanować. Nie chcę niszczyć ci życia jakie sobie ułożyłeś. A o tym na cmentarzu. ..po prostu zapomnimy.
Zayn zagryza wargę.
-To nie jest tak jak ci się wydaje.
Marszczę czoło.
-Co?
Zayn otwiera juz usta, żeby kontynuować, ale wtedy na korytarz wychodzi nie kto inny jak Perrie Edwards.
-Zayn, skarbie? - obrzuca mnie podejrzliwym spojrzeniem- Co wy tu robicie?  Chodź ze swoją s ą s i a d ką do salonu.
Zayn bez słowa kiwa głową i idzie za swoją narzeczoną. Idę za nimi.
W salonie zastajemy Carę i Jade zajęte rozmową. I wcale nie wyglądają jakby były na siebie wściekłe. Uśmiechają się do siebie i miło gawędzą. Nagle Jade wybucha głośnym śmiechem.
Czy ja właśnie czuję się odrobinkę zazdrosna o moją najlepszą przyjaciółkę?
-Blue- Cara zrywa się z miejsca. Nie mogę zignorować tego jak Jade wodzi za nią wzrokiem. - Poznaj to Jade Thirwall.
-Jade-dziewczyna wstaje z kanapy i wyciąga do mnie dłoń.
Ściskam ją z uśmiechem.
-Blue. Przyjaciółka Cary. I jak dogadałyscie się w sprawie z samochodem?
Jade kiwa głową.
-Tak. Zapłacę za wszystkie szkody. W końcu to była moja wina.
-Moja też. - wtrąca szybko Cara- W końcu powinnam bardziej uważać.
Obrzucam ją zaskoczonym spojrzeniem. Jeszcze dziesięć minut temu na nią klnęła, a teraz?
-Napijecie się czegoś?- pyta Zayn
Perrie robi dziwną minę. Pewnie przeszkadza jej to, że możemy zostać na dłużej.
-Nie, my. ..- zaczynam, ale przerywa mi Cara
-Z wielką chęcią- uśmiecha się do mnie szeroko
Gdy nikt nie widzi pokazuję jej język.
Odwzajemnia się tym samym po czym wraca do rozmowy z Jade.
-Na ile przyjechałaś?
Zayn idzie do kuchni, Perrie w zupełnie inną stronę. Pewnie nie powinnam tego robić, ale...idę za Zaynem.
-Pomóc ci?- proponuję wchodząc do kuchni.
Zayn zerka na mnie kątem oka po czym kręci głową.
-Nie musisz. Poradzę sobie.
Siadam na krześle barowym przy blacie kuchennym.
-Musimy porozmawiać, Zayn.
Chłopak kiwa głową.
-Owszem, musimy. O wielu rzeczach.
Rzucam mu pytające spojrzenie.
-Tak?
-Tak. - potakuje- W końcu komuś muszę o tym powiedzieć.
Pewnie powie o narkotykach. Na pewno.
Zayn siada na stołku obok mnie i odwraca się do mnie twarzą.
-Blue.- zaczyna poważnym tonem- Za trzy miesiące. .
- błądzi wzrokiem po kuchni- biorę ślub z Perrie.
Na moment przestaję oddychać.
-Co?- wykrztuszam z siebie.
Nie, to zabrzmiało źle. To zabrzmiało tak jakby mi na nim nadal zależało.
Odchrząkuję.
-To świetnie. Pewnie bardzo się. ..
-Nie- przerywa mi Zayn- Ja się nie cieszę.
Gapię się na niego osłupiała.
-No, ale. ..chyba powinieneś. ..
Zayn kładzie dłoń na moim kolanie. Nie wiem jak mam zareagować.
-Próbują mnie usadzic.
-Kto?
-Poprawić moją opinię. ..
-Zayn...
-Pokazać, że z nimi nie wygram.
-O czym ty do jasnej cholery pieprzysz?
Zayn milknie.
-Wiedziałem, że nie zrozumiesz- wstaje z miejsca
-Zayn. ..
-Daruj sobie. Ty też nic na to nie poradzisz- wzrusza ramionami po czym idzie z tacą do salonu.
***
-Jade jest słodka- wyznaje Cara kładąc się obok mnie na łóżku juz w pizamie.
-Ona jest hetero.
-Ja tylko mówię, że jest słodka. To ty od razu coś insynuujesz.
-Przepraszam- mrucze w poduszkę.
-Masz rację. Nie mam u niej szans.
Momentalnie siadam na łóżku.
-Jade ci się podoba? - pytam.
Cara wzrusza ramionami.
-Może tak, może nie. Ale zmieńmy temat. Co robiłaś sam na sam z Zaynem w kuchni?
-Rozmawialiśmy.
-Jasne.
-Cara. Naprawdę.
Blondynka kiwa głową.
-Okej, niech Ci będzie. Dobranoc.
-Dobranoc- minutę po tym jak kładę głowę na poduszce zasypiam.
♥♥♥
Hej ;*
Jakieś pomysły jak mam wynagrodzić moją nie krótką nieobecność?
Nie wiem co jest, brak weny czasu czy po prostu lenistwo
Ale mam nadzieje, ze ten rozdział wam się spodoba <3
Postaram się poprawić i jeszcze raz przepraszam :(
xx
♥♥♥

15 komentarzy:

  1. Zayn- nie daj im się udupić!
    Miałam nadzieję że normalnie porozmawiaja a tu jednak niee
    No nic, teraz czekam na nexta!
    Weby życzę i chęci! !!<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba nie da się bardziej kochać Cary niż ja ją kocham xd ona jest lesbijką? W sumie lepiej niż jak wszyscy piszą: przyjaciółka głównej bohaterki zostaje dziewczyną Hazzy ;-)
    Świetny rozdział życzę dużo weny i czekam na kolejny :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To z Hazzą i przyjaciółka bylo w jej poprzednim fanfiction, więc nie bardzo trafilas xD

      Usuń
    2. Nie chciałam się powtarzać xd nie musiała tego czytać ;))

      Usuń
  3. W realu tez nie jest szczęśliwy z… nią. Czemu jej tego nie wytłumaczył? Pewnie chodziło o modest, czy cos w tym stylu. Cara jest homo? Hmm, spoko! Ten rozdział, jak zwykle gwgsh! Czekma na next! Weny! ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem od czego mam zacząć pisać ten komentarz. Moja mama powiedziała, że od dupy strony... Wielkie dzięki mamo! Bardzo pomogłaś..... :D
    Na samym początku myślałam, że to Perrie jakimś dziwnym sposobem podrzuciła te narkotyki, chociaż byłoby to trochę bez sensu...
    Cara jest taka kochana ^^ Ale jak się okaże, że ma inną orientację, to chyba będę się śmiać :3
    Perrie jest w tym ff taka wredna. Ale z resztą w realu jak dla mnie to też ma wredny wyraz twarzy...
    No i na końcu Zayn. Było już tak blisko, by w końcu doszło do tej rozmowy, a tu musztarda po obiedzie. Dalej nic nie wiadomo, oprócz tego, że nie cieszy się, że zostanie mężem Perrie (ja na jego miejscu też bym się nie cieszyła, tylko przez te 3 miesiące pewnie bym płakała, a potem całe życie po ślubie w smutku i żałobie :D)
    Czekam na nexcik <3 No i weny ślę :**** ^_^ <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrów mamę ;* dziękuję za komentarz <3 o ta wena naprawdę mi się przyda ;))

      Usuń
  5. To jest genialne
    Dostałam linka do tw bloga od koleżanki
    Jest zajebisty
    A tak przy okazji zapraszam do sb
    http://are-you-with-meff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja jak zwykle spóźniona, ale i mega zachwycona :3
    Cudo!
    Nie przestanę się nigdy zachwycać twoją twórczością :D
    Kompletnie nie wiem o co chodzi w przeszłości ani teraz xD
    Martwię się o Zayn'a, tyle wiem...
    Śliczne tyle powiem <3
    Jesteś niesamowita :33
    Powodzenia w dalszym i dużo weny :))
    Całuski xx

    OdpowiedzUsuń