poniedziałek, 8 czerwca 2015

9

WTEDY
Tydzień po tym jak mama oskarżyła mnie o branie narkotyków Zayn postanawia, że musimy w końcu wziąść się do roboty i zacząć pracować nad naszym projektem. I chociaż nie mam na to najmniejszej ochoty muszę się zgodzić. W końcu tu chodzi o moją semestralną ocenę.
-Dzień dobry- niepewnie spoglądam na kobietę, która otworzyła mi drzwi. Jest dość wysoką, szczupłą brunetką o brązowych oczach.
Niech zgadnę. Matka Zayna?
-Ja...jest Zayn? - pytam jąkając się.
Kobieta uśmiecha się do mnie ciepło po czym kiwa głową.
-Tak, jest. Ty skarbie, pewnie jesteś Blue?
Potakuję.
Matka Zayna uchyla szerzej drzwi i przesuwa się na bok zapraszając mnie tym do wejścia.
Więc wchodzę. W środku domu jest bardzo przytulnie choć skromnie. Ale o wiele lepiej niż w moim zimnym pozbawionym osobowości mieszkaniu.
-Zayn jest u siebie. Napijesz się czegoś? -z zamyślenia wyrywa mnie głos matki Zayna.
-Tak, chętnie- kiwam do niej głową z uśmiechem.
Kobieta odwzajemnia uśmiech po czym znika w kuchni. Odwracam się do schodów i juz chcę na nie wejść, gdy uświadamiam sobie, że nie powiedziała mi gdzie jest pokój jej syna.
Niezręczną sytuację ratuje Zayn we własnej osobie pojawiający się na szczycie schodów.
-Nie gap się tak tylko chodź za mną. - rzuca odwracając się.
Przewracam oczami. Zachowuje się jakby był ode mnie lepszy. A w końcu to on mieszka w małym domu, a jego ciuchy pochodzą z second- handu.
Kiedy z kuchni wychodzi matka Zayna momentalnie robi mi się wstyd, że w ogóle tak pomyślałam. W końcu nie jestem Vanessą.
"Ale wy obie jesteście siebie warte"- odzywa się głos w mojej głowie
I ma kurwa, pieprzoną rację.
-Już idę- z warknięciem spełniam jego polecenie.
Dupek.
Zayn zatrzymuje się przed drzwiami oklejonymi żółtą taśmą ostrzegawczą.
Unoszę brwi.
-Ty tak na serio?
Zayn kiwa głową nawet na mnie nie patrząc.
-To wyszło z mody jakieś pięć...- Zayn unosi dłoń przerywając mi tym wpół słowa.
-Nic mnie to nie obchodzi.
-Pieprz się- mruczę pod nosem- Chciałam pomóc.
-Twoja pomoc ogranicza się do rzeczy zupełnie niepotrzebnych i nieprzydatnych, Blue- mówi wpuszczając mnie do środka.
Piorunuję go wzrokiem.
-Jesteś przemiły- burczę siadając na krześle obok jego biurka.
Ściana naprzeciwko jest cała oklejona rysunkami. Naprawdę świetnymi rysunkami.
-Kto to narysował? - kieruję na niego zaciekawione spojrzenie.
Zayn unika mojego wzroku.
-Gdybym ci powiedział wątpię, żebyś uwierzyła.
Zirytowana potrząsam głową.
-Nie doceniasz mnie.
-Bierzmy się już. ..- zaczyna, ale ja mu przerywam.
-Powiedz mi.
Nic.
-Zayn- szarpię go za ramię.
Natychmiast się ode mnie odsuwa.
-Blue, nie zachowuj się jak kompletne dziecko. - mimo ostrego tonu na jego twarzy pojawia się nikły uśmiech.
-Powiedz mi- marudzę.
W końcu chyba ma mnie dość bo wyszarpuje dłoń z mojego uścisku i odpowiada pod nosem.
-Ja.
-Co ty?- wyciągam nogi na krześle tak daleko, że stykają się z jego łydkami.
Chłopak nie reaguje. Patrzę mu prosto w oczy. On zresztą też patrzy w moje mówiąc:
-To moje rysunki.
Rozdziawiam usta.
-Serio?
Zayn potakuje.
-Serio.
Zdając sobie sprawę z tego jak teraz muszę głupio wyglądać zamykam usta.
-Wow- mruczę pod nosem- Są naprawdę niezłe.
Chłopak spuszcza wzrok.
-Dzięki- odmrukuje-A teraz możemy się już wziąść do pracy?
Kiwam głową.
Pracujemy nad projektem dobre pół godziny, gdy dzwoni mój telefon.
Zayn piorunuje mnie wzrokiem. Ignoruję dzwoniący telefon. Po chwili jednak dzwoni znowu.
-Odbierz ten cholerny telefon. Zrobisz przysługę nam obojgu. -burczy nie podnosząc głowy znad książki.
Bez słowa zaczynam grzebać w torebce w poszukiwaniu mojej komórki. Na wyświetlaczu widnieje zdjęcie Vanessy.
Czego ona chce?
-Halo? - odbieram.
-Jesteś sama? - pyta Vanessa ściszonym głosem.
Zerkam na Zayna, którego całkowicie pochłonęła biografia jakiegoś alchemika.
-Tak. -mówię wstając z miejsca i podchodząc do okna.
-To dobrze. Musimy pogadać, Blue.
-Jasne.
-Nikt nie może się dowiedzieć o tym odwyku, jasne?
-Przecież wiem. Van...
-Nie. Mówiąc "nikt" mam dokładnie to na myśli. Nawet Cara.
-Ale...
-Obie nie chcemy kłopotów, prawda? - pyta przesłodzonum głosem.
Zupełnie jak nie ona. Nie. Poprawka.  To po prostu Vanessa Sherpard, która już nie jest twoją przyjaciółką.
Czyli taka, którą znają wszyscy.
Spoglądam przez ramię na  Zayna, który nawet nie udaje zainteresowania moją rozmową.
-Czego chcesz? - ściszam głos.
Tak jak myślałam. Zayn ani drgnął.
-Twojego milczenia. Tylko tego. Jesteś w stanie mi go zapewnić?
Czy jestem?  Sama nie wiem.
-Przekonasz moją mamę, żeby nie wysyłała mnie na odwyk. Powiesz, że to ty mnie do tego zmusiłaś.
Otwieram szeroko oczy.
-Co?
-Powiesz, że to wszystko twoja wina. Bo tak jest. Prawda?- cedzi do słuchawki telefonu.
Przełykam ciężko ślinę.
Może się naćpała. Może mówi tak bo w jej mózgu szaleje dzika impreza?
-Vanessa. ..- zaczynam- Pomyśl o...
-Nie będę o niczym myśleć! -dziewczyna wrzeszczy tak głośno, że aż się wzdrygam- Ja już wszystko sobie przemyślałam, Blue. Zaraz masz u mnie być. Masz przekonać moją mamę, że nie biorę.
Po tych słowach rozłącza się.
Ściskam w dłoni komórkę gapiąc się przed siebie. Mam nikomu nie mówić. Nawet Carze. Problem w tym, że jej już powiedziałam.
"Nie chcemy mieć problemów, prawda? "
To ona podrzuciła mi te narkotyki do kosmetyczki. Nie żebym wcześniej jej nie podejrzewała, ale teraz wiem, że wcale nie zrobiła tego przez przypadek. Musiała mi je wrzucić, gdy będąc u niej w pokoju wyszłam na moment do łazienki.
-Suka- mruczę pod nosem.
Zayn odrywa się od książki.
-Mówiłaś coś?
Patrzę na niego przez dłuższą chwilę.
-Tak.- wykrztuszam w końcu- Zapomniałam, że jestem umowiona. Muszę lecieć.
-Teraz? - chłopak rozkłada ręce- To sobie moment wybrałaś, Davis.
-To moja wina, tak wiem. Obiecuję, że to naprawię, ale teraz naprawdę muszę iść.
Zayn wstaje z miejsca.
-Kwestia życia i śmierci, co?
-A żebyś wiedział. - zagryzam wargę i chwytam rączkę mojej torby- Do jutra.
-Na razie- mówi cicho siadając z powrotem na krześle.
Jestem naprawdę zdziwiona jego zachowaniem. Oczekiwałam raczej wyrzutów typu: " sam tego nie zrobię", "jeśli chcesz, żeby uważali cię za dorosłą sama się tak zachowuj, Davis". A tymczasem...był po prostu miły.
-Nareszcie- Vanessa nie wygląda na zadowoloną z mojego widoku.
Raczej na zniecierpliwioną zbyt długim czekaniem.
Bez słowa wsuwam się do środka. Vanessa zamyka drzwi po czym staje przede mną, pochyla się i opiera ramiona po obu stronach mojej głowy.
-Powiedziałaś komuś?
Z początku chcę powiedzieć, że Cara wie, ale z obawy o to jak Vanessa na to zareaguje kręcę tylko głową.
-To dobrze- warczy dziewczyna odsuwając się ode mnie- Moja mama jest na górze.
Odwraca się ode mnie. Gdy idzie po schodach jej czarne włosy kołyszą się w obie strony. Po minucie zatrzymuje się przed drzwiami sypialni swojej matki.
-Idź.
Patrzę na nią zaskoczona.
-Mam to zrobić teraz?
Brunetka przewraca oczami.
-A niby kiedy? Czym szybciej tym lepiej.
-Nie jestem na to gotowa. Muszę sobie ułożyć jakąś historyjkę. ..
-Zamknij się- syczy Vanessa prosto w moją twarz- Teraz jesteś takim tchórzem, co? Teraz?
Rzucam jej wściekłe spojrzenie.
-To co robisz ty to po prostu szantaż.
-A to co zrobiłaś ty to co? Bo chyba nie dałaś mi narkotyków z czystej sympatii co?
Patrzymy się sobie w oczy przez dłuższą chwilę.
-Nie sądziłam, że jesteś aż taką suką.
Vanessa śmieje się pod nosem.
-O, nie kochana. Ty mnie chyba jeszcze nie znasz.  Potrafię być o wiele gorsza. Nie chcesz tego zrobić?  Proszę bardzo. Ale przyrzekam ci, że popamiętasz mnie na zawsze.
Przerażona jej głosem patrzę jej w oczy. Kiedy zauważam, że czerń jej źrenic pochłoniła szarość jej tęczowek uśmiecham się do siebie.
-Van, ty jesteś kompletnie naćpana. Nie wiesz co się wokół ciebie dzieje. Może naprawdę ten odwyk ci się przyda.
Już odwracam się z zamiarem zbiegnięcia po schodach, gdy nagle Vanessa łapie mnie za tył swetra i pociąga do siebie. Momentalnie tracę równowagę, ale zamiast złapać się poręczy łapię się mocno Vanessy. Dziewczyna jest tak wściekła, że chyba tego nie zauważa i popycha mnie. Ja jednak tylko upadam uderzając się łokciem o kant schodka, a ona stacza się po nich uderzając się głową o każdy kolejny schodek. Nagle wydaje z siebie głośny krzyk i z całym impetem uderza o podłogę.
Podrywam się z miejsca.
-Vanessa? - gdy do niej dobiegam zauważam, że jest nieprzytomna.
A na panelach pod jej głową zaczyna pojawiać się kałuża krwi.
TERAZ
-Mam ochotę na jakiegoś drinka. Drogiego drinka- mówi Cara siedząc na stołku przy blacie stołu w niedzielny poranek.
-To miasto to upadła dziura. Nie znajdziesz tu ekskluzywnych klubów jak w Londynie.
Mama głośno odchrząkuje i rzuca mi znaczące spojrzenie.
-Trochę szacunku, Blue. W końcu obie się tu wychowałyscie.
-Niestety zbyt późno zrozumiałyśmy, że to miasto to upadła dziura- mruczę pod nosem.
Cara chichocze i zatapia nos w pudełku ciastek owsianych.
Posyłam jej szeroki uśmiech.
-A jak tam Twoje miłosne sprawy?- mama szturcha blondynkę ramieniem- Masz kogoś?
Cara kręci głową.
-Niestety, ale ja nie mam takiego szczęścia do miłości jak pani córka.
Piorunuję ją wzrokiem.
-Zamknij się z łaski swojej, Oliver.
-Widzi pani? - Cara patrzy na moją mamę- Tak zachowują się zakochane kobiety. Nic je nie obchodzi.
Kręcę głową z politowaniem.
-Blue kręci teraz z tym Niallem z One Direction- szepcze mama konspiracyjnie do mojej przyjaciółki.
-Mamo!- wołam z oburzeniem.
Ta tylko niewinnie wzrusza ramionami.
Cara rzuca mi zdumione spojrzenie.
-To prawda?
Potrząsam głową.
-Niall był u mnie w domu. Tylko raz. A mama od razu musi stwierdzać wielką miłość.
-Zayn nie jest zazdrosny? - blondynka puszcza do mnie oko.
Mam ochotę dać jej w twarz.
-Ile razy mam ci powtarzać, że on jest zaręczony. Mało tego: planuje ślub.
Mama podnosi wzrok znad czytanego magazynu.
-Tak się składa, że rozmawiałam wczoraj z Trishą. Powiedziała, że wcale nie jest zadowolona z tego ślubu.  Że Perrie jest dla niej miła tylko, gdy wokół są kamery.
Cara kiwa potwierdzająco głową.
-Mówiłam ci Blue.
Przewracam oczami i wstaję z miejsca.
-Wychodzę.
-Dokąd? - wrzeszczy za mną Cara.
-Nie wiem. Muszę się przejść.
I tak robię. Spaceruję sobie po prawie całym mieście przez ponad dwie godziny. W końcu,  stwierdzam, że już ochłonęłam i mogę wracać do domu. Gdy przechodzę obok domu Zayna moich uszu dochodzi dość głośna rozmowa.
-Za kogo ty się uważasz? - czy to Jade?
-Nie zamierzam się tu marnować. I tobie radzę to samo.
-Niszczysz mu życie. On wcale nie chce za ciebie wyjść.
-Ale nie ma innego wyjścia.
-Jesteś popieprzona- mówi Jade.
Przez chwilę panuje głucha cisza.
-Wynoś się stąd- warczy Perrie.
- Właśnie chciałam to zrobić- odwarkuje Jade.
I cisza. Obie chyba wracają do domu. Stoję jeszcze moment przed zywoplotem, za którym się schowałam po czym ruszam w kierunku mojego domu. I właśnie wtedy zza furtki wypada Jade z niebieską walizką w ręku.
-Hej- na mój widok przystaje z szerokim uśmiechem na twarzy.
Odwzajemniam uśmiech.
-Hej. Wyjeżdżasz?
Jade ze smutkiem kiwa głową.
-Pokłóciłam się z Perrie. Powiedziała, że. ..a zresztą nieważne. - spogląda na mnie niepewnie- Wcale nie chcę wracać. Ledwo przyjechałam i...- spuszcza wzrok
Do głowy przychodzi mi głupi pomysł.
-Możesz zostać u mnie.- wyrzucam z siebie szybko zanim zmienię zdanie.
Jade patrzy na mnie wyraźnie zaskoczona moją propozycją, ale zaraz jej twarz rozjaśnia słodki uśmiech.
-Naprawdę?
Kiwam głową.
-Ale nie będę przeszkadzać? - pyta.
-Absolutnie. Moja mama uwielbia tłumy w domu. Cara się ucieszy.
Na wzmiankę o Carze Jade uśmiecha się jeszcze szerzej.
-Wiesz co? Może to i dobry pomysł.
Kiwam głową.
-Tylko czy na pewno nikomu nie przeszkadzam? - upewnia się.
Bez słowa łapię ją za rękę i ciągnę w stronę domu. Jadę jest tak zaskoczona, że nawet nie protestuje.
Kiedy wpuszczam ją do środka rozgląda się wokół siebie z zaciekawieniem.
-Ładnie- kwituje z uśmiechem.
-Dzieło mojej mamy. Chodź pokażę Ci gdzie będziesz spała. - biorę jej walizkę, która okazuje się zaskakująco lekka i prowadzę ją w górę po schodach.
Zatrzymuję się przed pokojem gościnnym.
-Proszę bardzo- otwieram przed nią drzwi.
Jade bez wahania wchodzi do środka. Okręca się wokół siebie po czym posyła mi pełen wdzięczności uśmiech.
-Naprawdę, bardzo Ci dziękuję, Blue.
Opieram się o framugę drzwi.
-Nie masz za co.
Jade siada na krawędzi łóżka i spogląda w okno.
-A...gdzie śpi Cara?
-Ze mną. To znaczy w moim pokoju.
Gdy dziewczyna rzuca mi dziwne spojrzenie dodaję szybko:
-Jesteśmy blisko. To znaczy...nie tak blisko. Przyjaźnimy się od małego.
Jade kiwa głową.
-Rozumiem.
I właśnie wtedy w korytarzu zjawia się Cara w samej bokserce sięgającej do połowy uda.
-Boli mnie tyłek po tym wczorajszym ćwiczeniu- jęczy łapiąc się za pośladek- Ale w końcu chcę mieć jakieś kształty, prawda? - staje obok mnie i dopiero wtedy zauważa Jade
Wytrzeszcza oczy. Wzrok Jade prześlizguje się po nagich nogach mojej przyjaciółki.
Cara momentalnie wyrywa się z odrętwienia. I niemal wybiega z pokoju cała czerwona.
-Co jej się stało? - Jade patrzy za nią ze zdziwieniem.
Wzruszam ramionami.
-Cara jest dość. ..wstydliwa.
 -Powiedz jej, że nie ma czego. - Jade mruga do mnie
Gdyby tylko wiedziała. .. Pewnie nie byłoby jej tak do śmiechu.  I wątpię czy chciałaby tu zostać.
- To ja może zrobię coś do picia- zmuszam się do uśmiechu i wychodzę z pokoju.
***
Wieczorem siedzimy we cztery w salonie. Każda z drinkiem roboty mamy w ręce.
- Śpiewasz w tym zespole, prawda? - pyta mama Jade.
Dziewczyna potakuje.
-Tak. Little Mix. Razem z Perrie.
Mama odstawia kieliszek z drinkiem na bok.
-Przyjaźnisz się z nią?
Jade kiwa głową.
-Tak. W pewnym sensie musiałysmy. Nie mogłybyśmy być wtedy w jednym zespole.
Mama macha ręką.
-Och, kochana. Nawet nie wiesz co przeżyłam w swoim życiu.
Na twarzy Jade pojawia się szeroki uśmiech.
-Wierzę- po czym jej wzrok ucieka w stronę Cary, która uparcie wgapia się w zawartość swojego kieliszka.
Marszczę brwi.
Nagle mama wstaje ze swojego miejsca przeciągając się.
-Już zrobiło się późno. Chyba pójdę się położyć- odchodząc rzuca mi znaczące spojrzenie.
-Ach, rzeczywiście- zrywam się z miejsca- Wy zostajecie?
Cara i Jade zgodnie potakują. Nie mogę powstrzymać uśmiechu.
-W takim razie dobranoc.
Idę do swojego pokoju. Tam kładę się na łóżku i zaczynam czytać książkę.
I wtedy dostaję smsa.
"SOS".
I nic więcej. Rzucam okiem na nadawcę.
Zayn.










♥♥♥
Hej ;*
Wybaczcie mi, proszę ^^ naprawdę nie mam pojęcia co się ze mną dzieje
Jeszcze teraz mam testy z całej pierwszej klasy (liceum) ;( a w piątek wyjeżdżam także jestem trochę zajęta
Mam nadzieje, ze rozdział wam się spodoba <3
Miłego dnia :))
xx
♥♥♥


12 komentarzy:

  1. Zaczęłam czytać pół godziny temu... i nie wiem jak mi się udało przeczytać te 9 rozdziałów w tak krótkim czasie heh :)
    Historia bardzo mnie wciągnęła, naprawdę.
    Muszę przyznać, że wczoraj czytałam Twoje poprzednie ff i było równie niesamowite.
    Choć wiadomo - z każdym rozdziałem jest lepiej ;)
    Jestem tak strasznie ciekawa co się stało z Zayn'em. Ten sms był bardzo tajemniczy xD Wydaje mi się, że albo coś wciągał, albo coś się stało z Perrie.
    No nic, pozostaje mi tylko czekać na następny rozdział.
    Trzymam kciuki za testy i życzę weny xx <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mi miło czytać takie komentarze :* bardzo się ciesze ze ci się podoba <3 test z matmy jakoś poszedł nie jest dobrze, ale też jakoś nie tragicznie, jeszcze jutro tylko angielski :))

      Usuń
  2. SOS?
    SOS?!
    Co t ma znaczyc?
    Ja chce już kolejny rozdział !
    Co za emocje....
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dowiesz się...w następnym rozdziale xD <3

      Usuń
  3. W końcu rozdział
    Nie mogłam wytrzymać
    Aww to jest genialne ❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem jestem okropna :)) ale obiecuję ze się poprawię <3 dziękuję ;*

      Usuń
  4. Czyżby moja najukochansza autorka ff na świecie powróciła do żywych? :') nawet nie wiesz jak się ciesze słońce ty moje ♡♡ i wracasz do dodawania zdjęć do rozdziałów? Och tak kocham <3
    A co do rozdziału: jak zawsze mega, boski, ge nialny czytalabym gdybyś wydała to jako książkę xd nie naprawdę :-*
    Czeeeeekam na kolejny, mam nadzieje ze testy dobrze ci pójdą :-) i miłego wyjazdu :'*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to ja xD nie wiem czemu dzisiaj dodałam te zdjęcia tzn gify, ale jeśli chcecie to mogę to robić przy każdym rozdziale :))
      Haha, kto by to wydał :P dziękuję słońce <3

      Usuń
  5. Jedyne co mogę powiedzieć to jedne wielkie WOW! Kocham twój sposób pisania, co nie znaczy, że inni piszą gorzej, ale ty masz taką specyficzną formę układania wszystkiego w całość, która bardzo mi się podoba ^_^ Tak naprawdę to nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam i skończyłam czytać ten rozdział, bo jest tak super napisany, że tylko więcej takich :-*
    Och ta Vanessa....... Nie ładnie tak postępować z innymi..... :/
    Perrie to takie piąte koło u wozu. Nikomu jest niepotrzebna, nikt jej nie lubi, a zgrywa nie wiadomo co.
    Zaniepokoiła mnie ta końcówka "SOS".... Jestem ciekawa co to oznacza..... A może nic nie oznacza, a ma ściągnąć tylko Blue do Zayna w błahej sytuacji?
    W takim razie czekam na następny rozdział i przede wszystkim dużo weny i abyś szybko dodała kolejne cudeńko <3 :-* ♡.♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się ruszyć dupe xd dziękuję za taki cudowny komentarz :* nawet nie wiedziałam, że mam tak dobry styl pisania *o* ♥

      Usuń
  6. O.o
    Że co?!
    Że to Blue zabiła Van?!
    Nie. To niemożliwe :oo
    Jej! Wiedziałam, że Zayn nie chce tego ślubu :D
    Mam nadzieję, że do niego nie dojdzie, a Zayn w końcu wróci do Blue :))
    Boże! Czy pomiędzy Carą a Jade do czegoś dojdzie? :DD OMG!
    Ile pytań :D Tyle emocji :)
    Doskonały rozdział :33
    Powodzenia w dalszym i dużo weny :)
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :))
    Całuski xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciąg dalszy nastąpi xD dziękuję za komentarz słońce ♥♥

      Usuń